*perspektywa Camille*
*tydzień później*
-No dalej, dziewczyny! Mecz już za tydzień! Do tej pory musicie mieć
już wyćwiczony układ! –krzyczała pani Cast podczas treningu cheerleaderek.
Wiedziałam, że trenerka ma rację, więc spięłam się i starałam się jeszcze bardziej. Nagle poczułam, że ktoś z tyłu… potyka się o moją nogę.
-Aaaa! –usłyszałam krzyk Amandy.
-O maj gaasz! Mandy! Jesteś cała?! –zaczęła krzyczeć Valery.
-Nieee… -płaczliwym tonem odpowiedziała Amanda- Okropnie boli mnie noga.
-Weźcie ją do pielęgniarki. –powiedziała trenerka.
-Ty! –wskazała na mnie Amanda- To Twoja wina! Podstawiłaś mi nogę!
-Słucham?! Obie dobrze wiemy, że to nieprawda! –odparłam oburzona.
*pół godziny później*
-…A ona tylko jęczała i jęczała, że ją okropnie boli, że musi jechać do szpitala… bla, bla, bla. –powiedziałam do Blanci.
-Cała Ananda. –westchnęła Blan- I co w końcu z tą nogą? Skręcona? Złamana?
-Coś o wiele gorszego! Będzie miała… siniaka! –udałam przerażoną minę.
Obie parsknęłyśmy i śmiechem i już więcej nie wracałyśmy do tego tematu.
-No. To teraz mów. –spoważniałam.
-Ale co mam mówić?
-Jeszcze pytasz! Kiedy idziesz na następną randkę z Crisem. Cały tydzień tylko: „Cris jest taki słodki. Cris się do mnie uśmiechnął w szkole. Cris zrobił to. Chris jest taki….”
-Nieprawda…
-Jaaasne. Wmawiaj to sobie. –przewróciłam oczami- No mów!
-Cóż… Zaprosił mnie na następny mecz. –powiedziała powoli- Ale… Ale ja już sama nie wiem!
-Boże… Weź już mnie nie wkurzaj nawet. Nie wiesz? Nie wiesz?! Za to ja dobrze wiem, że wiesz!
Blanca zamrugała ze zdziwieniem i westchnęła.
-Ooo!!! Jeszcze wzdychasz! Wzdychasz! I powiedz mi, proszę, czego ty niby nie wiesz?!!
-No, bo.. Ten mecz jest w następną sobotę… I jeszcze będą tam wszystkie cheerleaderki… -powiedziała cicho Blan.
-Mnie się boisz?! –weszłam jej w słowo.
-No, nie… Raczej konkurencji…
-Aaa… Czyli mnie nie uważasz za konkurencję, tak? –udałam złą.
-Co? Nie, no po prostu ty przecież… Ty masz Chace’a. –wyszczerzyła się Blan.
-O… Przegięłaś. –rzuciłam się na Blancę i zaczęłam okładać ją poduszką.
-Przecież się kochacie!
-Kocham go tak jak ty kochasz pryszcze! –krzyknęłam dalej bijąc ją poduszką.
* tydzień później *
Wiedziałam, że trenerka ma rację, więc spięłam się i starałam się jeszcze bardziej. Nagle poczułam, że ktoś z tyłu… potyka się o moją nogę.
-Aaaa! –usłyszałam krzyk Amandy.
-O maj gaasz! Mandy! Jesteś cała?! –zaczęła krzyczeć Valery.
-Nieee… -płaczliwym tonem odpowiedziała Amanda- Okropnie boli mnie noga.
-Weźcie ją do pielęgniarki. –powiedziała trenerka.
-Ty! –wskazała na mnie Amanda- To Twoja wina! Podstawiłaś mi nogę!
-Słucham?! Obie dobrze wiemy, że to nieprawda! –odparłam oburzona.
*pół godziny później*
-…A ona tylko jęczała i jęczała, że ją okropnie boli, że musi jechać do szpitala… bla, bla, bla. –powiedziałam do Blanci.
-Cała Ananda. –westchnęła Blan- I co w końcu z tą nogą? Skręcona? Złamana?
-Coś o wiele gorszego! Będzie miała… siniaka! –udałam przerażoną minę.
Obie parsknęłyśmy i śmiechem i już więcej nie wracałyśmy do tego tematu.
-No. To teraz mów. –spoważniałam.
-Ale co mam mówić?
-Jeszcze pytasz! Kiedy idziesz na następną randkę z Crisem. Cały tydzień tylko: „Cris jest taki słodki. Cris się do mnie uśmiechnął w szkole. Cris zrobił to. Chris jest taki….”
-Nieprawda…
-Jaaasne. Wmawiaj to sobie. –przewróciłam oczami- No mów!
-Cóż… Zaprosił mnie na następny mecz. –powiedziała powoli- Ale… Ale ja już sama nie wiem!
-Boże… Weź już mnie nie wkurzaj nawet. Nie wiesz? Nie wiesz?! Za to ja dobrze wiem, że wiesz!
Blanca zamrugała ze zdziwieniem i westchnęła.
-Ooo!!! Jeszcze wzdychasz! Wzdychasz! I powiedz mi, proszę, czego ty niby nie wiesz?!!
-No, bo.. Ten mecz jest w następną sobotę… I jeszcze będą tam wszystkie cheerleaderki… -powiedziała cicho Blan.
-Mnie się boisz?! –weszłam jej w słowo.
-No, nie… Raczej konkurencji…
-Aaa… Czyli mnie nie uważasz za konkurencję, tak? –udałam złą.
-Co? Nie, no po prostu ty przecież… Ty masz Chace’a. –wyszczerzyła się Blan.
-O… Przegięłaś. –rzuciłam się na Blancę i zaczęłam okładać ją poduszką.
-Przecież się kochacie!
-Kocham go tak jak ty kochasz pryszcze! –krzyknęłam dalej bijąc ją poduszką.
* tydzień później *
-Dalej Lwy!!!! Nie daj się Cris!!! Szkoła Westerfield wygra!!! –trybuny
były pełne kibiców dopingujących drużynę Lwów.
Nasza szkoła, gimnazjum
Westerfield w Londynie, posiadała jedną z najlepszych męskich drużyn piłki
nożnej. Nasi przeciwnicy, Raki, byli trudni do pokonania, ale miewaliśmy już
większą konkurencję. Koniec pierwszej połowy. Teraz zawodnicy drużyn schodzą z
boiska, Blan siedzi na trybunach i nie spuszcza oczu z Crisa, a ja i drużyna
cheerleaderek, zaczynamy nasz układ. Koniec przerwy. Lwy i Raki wracają na
boisko, a kibice krzyczą jeszcze głośniej.
-Camille, podejdź tu do mnie na chwilę. Z Twojej torby wypadło… coś. –poważny
ton głosu trenerki mnie zaniepokoił.
*2 godziny później*
-No i teraz jestem zawieszona w tym… no… byciu cheerleaderką na dwa
miesiące. –powiedziałam Blance, płacząc- Rozumiesz? Dwa miesiące!!!
-Czekaj, czekaj… Powoli. Za co jesteś zawieszona?
-Za… No bo… Trenerka… Ona mi powiedziała, że Amanda… Że ona… -kolejny
wybuch płaczu.
-Spokojnie Cam. Powiedz mi o co chodzi.
-Że
Amanda szła… I zaczepiła o moją torbę… I wypadła z niej… Paczka papierosów. –wykrztusiłam._________________________________________________________________
Strasznie przepraszam, że dopiero teraz, ale, tak samo jak Wera, nie mogłam się jakoś zebrać w sobie, żeby to napisać....
Ola