Dalej...

czwartek, 25 lipca 2013

"Zmęczone życiem" Rodział 9

*perspektywa Camille*

Podeszłyśmy z Blancą w stronę zbiegowiska.
-... Widziałam je OBIE ostatnio w jakiejś podejrzanej uliczce. OBIE paliły. -powiedziała Amanda odgarniając włosy do tyłu.
-To pewnie dlatego Blanca tak broni Camille. -westchnęła teatralnie Valery.
-Breeeedziiiisz... -powiedziałam na tyle głośno, żeby te dwie mnie usłyszały.
-Cam... -zaczęła Blanca, prawdopodobnie chcąc uniknąć kłótni.
-Amanda nigdy nie bredzi! Bredzisz? -Valery zwróciła się do Amandy, wywołując liczne chichoty.
-Zamknij się. -syknęła Amanda i zwróciła się do mnie.- Sugerujesz, że kłamię?
-Wiem, że kłamiesz. Sądzę, że zorientowałabym się, gdybym paliła. Tym bardziej wiedziałabym, gdyby Blanca zaczęła.
-Jaaasne... A te L&M'y w Twojej torbie to pewnie ja podłożyłam, co? -prychnęła Amanda.
-Skąd wiesz, że to L&M'y? -usłyszałam głos Chace'a. Nawet nie słyszałam, kiedy podchodził.
-Ja... Przecież... Przecież trenerka mówiła... Kiedy ochrzaniała Camille. -powiedziała dziewczyna wyraźnie dumna, że udało jej się to tak szybko wymyślić.
-Nie. Nie mówiła. -poprawiłam ją.
-Jasne. Teraz mnie oczerniaj. -prychnęła Amanda- To ci się nie uda. Wszyscy wiemy jaka jest prawda.
-Prawda jest taka, że Cam nie pali, a ty zazdrościsz jej urody i umiejętności. -zarumieniłam się słysząc Chace'a mówiącego coś takiego.
-Pff... -prychnęła Amanda i odwróciła się do nas plecami.- Nie chce mi się już z Wami rozmawiać.
-Nie myśl o niej. Wszyscy dobrze wiemy, jak jest w rzeczywistości. -powiedział Chace.
-Rany... Dzięki za... to. -wskazałam ręką na mniejszą już grupkę otaczającą Amandę.- To, co powiedziałeś... Serio tak myślisz?
-Kotek... Przecież wiesz, jak ja Cię kocham. -odparł Chace obejmując mnie ramieniem.
-Jeeezu... -z bezradności schowałam twarz w dłoniach. To był ten Chace, którego znałam i zdecydowanie nie kochałam.- Daruj sobie.
-No nie złość się kochanie...
-Nie mów tak do mnie! -przerwałam mu.
-Okej, okej... Wyluzuj. Może w ramach swojej wdzięczności, dasz się zaprosić do "Kryształki" na sernik?
-Masz dzisiaj pecha... Nie lubię sernika.
-Lody?
-Muszę?
-Musisz. -wtrąciła się Blanca.
-Musisz. -dodał Cris.
-Musisz. -dorzucił Chace.
-Jezu.. -spojrzałam na nich lekko przerażona.- Dobra.

*tydzień później*

-Pa... -pocałowałam Chace'a w policzek na pożegnanie.
-Do zobaczenia. -zaświergotała Blanca całując Crisa.
Weszłyśmy do (mojego) domu i od razu skierowałyśmy się do kuchni.
-Nie mamy, no to znaczy ja nie mam, co na siebie założyć. -zaczęłam jęczeć od progu.
-Czekaj, co? Przecież jesteś ubrana. -odpowiedziała Blanca, patrząc na mnie jak na idiotkę.
-Boooże... Miałam na myśli naszą jutrzejszą podwójną randkę.
-A... Ty o tym. No ja też.
-Idziemy na zakupy. Już.
-Serio? Ale przed ogniskiem tak się obkupiłyśmy...
-Buty tylko chcę. Nie wiem, czy pamiętasz: ja wtedy kupiłam jedną parę...kapcie. -powiedziałam, na co Blanca wybuchnęła śmiechem.
-Dobra. -wykrztusiła.

*godzinę później*

-Będziesz mi pożyczać te buty, jasne? -spytała poważnie Blanca.
-Jasne -roześmiałam się.
-Wiesz co...? Bo w tym ciemnym kinie to i tak nikt nie zauważy, że masz stare buty, no i wiesz...
-Nieee, nie, nie, nie, nieee... To ja w nich jutro idę. -przerwałam Blance z uśmiechem.
-Cam...
-No?
-Patrz. -wskazała palcem.- Amanda. Znowu.
-Podsłuch? -spojrzałam na Blan z miną przebiegłego kota.
-Podsłuch.
Podkradłyśmy się jak najbliżej Amandy, rozmawiającej akurat z Valery i włączyłyśmy dyktafon w telefonie.
-Musisz być bardziej ostrożna, jasne? -zasyczała Amanda.- Znowu prawie się wydało, że to MY podłożyłyśmy te fajki do torby Camille.
-Ale dlaczego ja mam być bardziej ostrożna?
-Bo to Twoja wina! -powiedziała Amanda już głośniej.- Trenerka uwierzy we wszystko co tylko powiem. Dyrektorka też jest naiwna, ale z resztą cheerleaderek i ogólnie z tymi frajerami ze szkoły już nie będzie tak łatwo. Rozumiesz?
-Zaraz... Powoli... -Valery ze zdziwieniem zamrugała oczami.- Czyli co? Z kim mam pogadać?
-Z nikim masz nie gadać! Nic nie mów! Wszystko psujesz!
-Okej... To daj znać jak już będę mogła mówić. -uśmiechnęła się Valery.
Amanda westchnęła bezsilnie, odwróciła się i poszła do łazienki.
-Idziemy? -spytała bezgłośnie Blanca.
-Nie. -odparłam wyłączając dyktafon.- Myślę, że mamy już wszystko.

_______________________________________________________________________
Kolejny rozdział dodajemy tak szybko w nagrodę za tak długie oczekiwanie na 8. ;)
Obiecujemy, że to więcej się już nie powtórzy :).

xoxo Ola i Weronika

"Zmęczone życiem" Rozdział 8

*perspektywa Blanci*

Mam już tego serdecznie dość. Kiedy przechodzimy korytarzem, za każdym razem, ktoś wytyka Cam palcami, szepcze jakieś idiotyczne rzeczy na jej temat. Rozumiem, że to straszne, że 15-latka miała w torbie paczkę papierosów, ale czy ktoś udowodnił, że należą do niej? Nie. No właśnie. Znam Cam od dziecka i dam sobie rękę uciąć, że nie miała z tym nic wspólnego. Za to moja intuicja podpowiada mi, że Amanda maczała w tym swoje obślizgłe, wymanicurowane paluchy.
-Cam! W tej chwili się uspokój. To tylko banda frajerów z głupiego gimnazjum. Wiem, że obchodzi Cię opinia innych, ale może pomyśl co sądzi o Tobie sąsiadka z naprzeciwka, a nie te głąby.
-Ale wiesz jak mi ciężko? To nie Ciebie wszyscy chcą wysłać do poprawczaka. A już gdyby mogli, to spaliliby mnie na najbliższym ognisku klasowym.
-Nie no, dość! Jak obiecasz, że weźmiesz się w garść, to najpierw idziemy na zakupy a potem robimy piżama party, hmmm??
-No dobra, w końcu musimy przygotować się na ognisko pożegnalne Pani Rosello*. A i nie mam co na siebie włożyć. U mnie czy u Ciebie?
-U mnie.
-Super. Chodźmy już do klasy, bo polonistka znowu nie da nam żyć za te spóźnienia.

*centrum handlowe, po lekcjach*

-Jeju, ale się obkupiłam, mama nie wpuści mnie do domu.-powiedziała Cam
-Ej, ale nocujesz u mnie!-krzyknęłam
-No, ale Twoja mama tez może Cię nie wpuścić. Masz 4, pełne ubrań, butów i dodatków, torby.
-Daj spokój, jej też coś kupiłam, może da się przebłagać.
-Patrz!-krzyknęła, ale w miarę cicho Cam- przecież to nasza Królowa Kiczu ze swoja jednoosobową świtą.
-O! Faktycznie! Swoją drogą fajna nazwa Cam.
-Dzięki. Chodź bliżej.
-No i mówię Ci, na tym ognisku Chace nie będzie mógł oderwać ode mnie wzroku. Rozkocham go w sobie! Hihihi!-trajkotała Amanda.
-Boże znowu to coś! Ile można?!!-szeptała Cam.
-Dobra, nie psujmy sobie humoru. Idziemy jeszcze do Cubus’a.
-A żeby ten manekin na nią spadł!-powiedziała Camille.

*piątek, ognisko pożegnalne Pani Rosello*

-Hej, dziewczyny, uśmiech!-Ian właśnie robił nam zdjęcie.
-I tak nasze zdjęcie jest ładniejsze. – Amanda oczywiście musiała się wtrącić
-Ale ja nawet nie zrobiłem wam zdjęcia.-powiedział Ian
-To na co czekasz? Do roboty!
-Oczywiście Wasza Królewska Mość!- zgryźliwie odrzekł Ian.
Podeszłyśmy do wielkiego kręgu, gdzie w środku stała Pani Rosello. Wszyscy mieli już w rękach kiełbaski i zaczęli śpiewać jej piosenkę, którą skomponowało kółko muzyczne. Z racji tego, że bardzo nas to znudziło poszłyśmy się napić (oczywiście żadnych % J).  Spacerowałyśmy tak brzegiem jeziora z kubkami w ręku i rozmawiałyśmy o mojej następnej randce z Crisem. Nagle zobaczyłyśmy jak on i Chace rozmawiają. Z racji tego, że byłyśmy w miarę ukryte zaproponowałam Cam, żebyśmy troszeczkę posłuchały. Usiadłyśmy w krzakach i czekałyśmy aż powiedzą cos sensownego.
-Słuchaj, jeśli ja naprawdę lubisz, to po prostu zapytaj, czy będziecie razem?-mówił Chace
-No, ale stary, ja nie wiem, czy ja się chce w coś angażować. Na razie pasuje mi tak jak jest.-odpowiedział Cris
-Jak chcesz, ale to nie moja wina jeżeli stracisz pewnie jedyna okazję, żeby być z taką fajną dziewczyną. Jakby co, to nie miej pretensji do mnie.-poradził mu Chace
Cam widziała, że nie byłam zadowolona z tego co usłyszałam, więc wzięła mnie za rękę i wróciłyśmy do ogniska, gdzie czekały Amanda i Valery . Dokoła nich stali wszyscy nasi znajomi, którzy byli wyraźnie zaciekawieni. Po ich minach wiedziałam, że coś się święci…
Nareszcie zebrałam się, żeby to napisać. Po prostu nie miałam ani weny, ani czasu, ani tym bardziej ochoty. Dzięki za cierpliwość i przeczytanie. Zapraszam do komentowania.
Ps. Od tej pory robimy małe zmiany. Wszystkie rozdziały piszemy razem.
Do następnego!

XOXO, Weronika J