Dalej...

sobota, 20 kwietnia 2013

"Znudzone życiem" Rozdział 5


*perspektywa Camille*
Weszłam do szkoły i rozejrzałam się. No nie! Zauważyłam Blancę gadającą z tym palantem. Zaczęłam prawie biec w ich stronę, bo dlaczego ma się dziewczyna męczyć?
-Słuchaj mam takie pytanie. Czy ta Twoja koleżanka, Camille, może… –na dźwięk mojego imienia zwolniłam.
-No co z nią? –ponagliła Chace’a Blanca.
-Ma chłopaka? –wyszczerzył się Chace
-Co??? –moja przyjaciółka wytrzeszczyła oczy.
-Bo wiesz… Ja lubię takie niedostępne dziewczyny.
-Słucham?! Człowieku, co jest z Tobą nie tak?!
-Zgadzam się z przedmówczynią… -podeszłam do nich, nie dając dojść do głosu Blance, która już nabierała powietrza.
-No, skoro jesteśmy już w komplecie, zacznijmy operację „Zaaklimatyzowanie” –zatarł ręce Fitz.
Spojrzałam na niego jak na idiotę, którym zresztą był. Zatkało mnie. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. No co za typ!
-Cam… -spojrzała na mnie Blanca- Pamiętasz o czym wczoraj gadałyśmy?
-O Boże…. –skrzywiłam się- Muszę?
-Tak!
-Chace… -zwróciłam się do Fitza
-Słucham uważnie.
-Prz… Prze… Eh… -westchnęłam- Przepraszam za to co wczoraj powiedziałam.
-W sumie… Chyba mogę Ci wybaczyć.
Gdyby tylko wzrok mógł zabijać… Byłoby o jednego debila mniej na świecie.
-Ale mam warunek. –dodał.
-Niby jaki?! –zacisnęłam zęby.
-Dasz się zaprosić na randkę. –wyszczerzył się.
-W życiu! –prychnęłam.- B, proszę zabierz mnie stąd, bo zabiję.
Blanca westchnęła, wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła przed drzwi klasy. Do końca dnia starałyśmy się unikać Chace’a, co było trudne, bo jesteśmy w tej samej klasie. Widziałam jak flirtował z prawie każdą dziewczyną, a one wszystkie tylko machały rzęsami, poprawiały włosy i chichotały po każdym jego słowie. Czym one się tak podniecają?! Jak KOMUKOLWIEK może podobać się takie…coś?!
-Nie zapomnij wejść na skype. –przypomniałam Blance, kiedy żegnałyśmy się po szkole.
-Jasne, jasne. Przypomnij mi, w jakie dni masz treningi cheerleaderek?
-Mówiłam Ci już tyle razy, B. We wtorki i czwartki. Te same dni, w które ty masz piłkę.
-Okej. Pomyśl tylko: już jutro piątek, Cam. –uśmiechnęła się Blanca.
-Wieem… Nareszcie. Dobra, ja lece, bo już 14:45, a ja muszę jeszcze zostawić w domu plecak przed treningiem. Papa! –pożegnałam się z przyjaciółką i pobiegłam w stronę domu.
*po treningu (czyli tak ok. 17)*
Wróciłam do domu, przywitałam się z mamą, wzięłam sok z lodówki i poszłam do pokoju. Po zamknięciu za sobą drzwi, od razu poleciałam włączyć skype’a.
-Tęskniłam za Tobą, kotku. –przywitała mnie Blanca.
-No jasne, kochanie. W końcu nie widziałyśmy się już od ok.10 minut. –roześmiałam się.
Gadałyśmy tak aż do 22 (zrobiłyśmy razem pracę domową, wybrałyśmy ciuchy na jutro i po prostu pogadałyśmy).  Potem musiałyśmy się rozłączyć, bo nasze mamy już kazały nam iść się umyć, żeby ich potem nie budzić. Położyłam się do łóżka i zaczęłam rozmyślać. Jak co noc, koniecznie musiałam przemyśleć cały dzień od nowa. W końcu zasnęłam.
*tydzień później (i parę godzin tak, żeby był piątek ^^)*
-Tęskniłem za Tobą, wiesz? –Chace objął mnie ramieniem.
-Człowieku, odczep się wreszcie ode mnie. –strząchnęłam jego rękę.
-Nie mogę. Widzę jak na mnie patrzysz. Widzę, że mnie pragniesz.
Jęknęłam. Czy on nie mógł się doczepić do KTÓREJKOLWIEK innej dziewczyny? Przecież ma tyle adoratorek, które oddałyby wszystko za jedną randkę z Chacem Fitzem. Przykład? Amanda Harrington, Valery McCartney… Wzięłam głęboki wdech, zacisnęłam zęby i poszłam do sali.
-Dzień dobry. –przywitała się z nami pani Moreno.
-Dzieeeń dooobryyy –odpowiedzieliśmy chórem.
-Zbliża się już koniec września. Ci z Was, którzy nie wybrali jeszcze żadnych zajęć dodatkowych, powinni to niezwłocznie zrobić. –zaczęła nauczycielka.
Ja, Blan, wszystkie cheerleaderki oraz obie drużyny piłki nożnej (męska i damska) mieliśmy to już z głowy. Na szczęście!
-Dobrze, a teraz zajmijmy się hiszpańskim. Kto chce przyjść do odpowiedzi? –spytała pani Moreno uśmiechając się złowieszczo.
*ok.45 minut później*
-No, kotku, to jakie zajęcia wybierasz? –spytał Chace zachodząc mnie od tyłu.
-Po pierwsze –zaczęłam, obracając się w jego stronę- nie mów tak do mnie… To jest dziwne, wiesz? Po drugie, ja już na początku września wybrałam zajęcia. Jestem cheerleaderką.
-A powiedzieć Ci jakie zajęcia JA wybieram?
-Nie! Proszę… -skrzywiłam się.
-Jak ja lubię, kiedy tak się ze mną droczysz. Gitara! –uśmiechnął się z dumą.
-Naprawdę? To niesamowite! Ja taaak lubię gitarzystów.
-Serio? –wytrzeszczył oczy.
-Nie.
Na szczęście zadzwonił dzwonek i nie musiałam już kontynuować tej durnej rozmowy. Na następnej lekcji mieliśmy biologię. Jak ja jej nie znoszę! Przecież. Ona. Jest. Bez. Sensu. Co mnie obchodzi struktura czegośtam, albo to, jak rozmnaża się mech?!
*po lekcjach, już w domu*
Był piątek, dopiero 14, a Blan musiała dłużej zostać w szkole, bo trenerka miała do niej jakąś sprawę. Postanowiłam nadrobić zaległości w czytaniu (albo chociaż spróbować to zrobić). Odwróciłam się w stronę mojej półki na książki i wzięłam pierwszą, która wpadła mi do ręki. „Pretty Little Liars” Sary Shepard. Znowu. Ostatnio próbowałam ją przeczytać… Hm… Ponad tydzień temu. Położyłam się na łóżku i otworzyłam książkę. Byłam na 5-tej stronie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Camille! Blanca do Ciebie! –krzyknęła moja mama z dołu.
-Caaaam! O Boże, o Boże! Caaaam! –usłyszałam moją przyjaciółkę wbiegającą po schodach i wrzeszczącą jakby ją ktoś podpalał.
Westchnęłam, odłożyłam książkę na półkę i przygotowałam się na przybycie Blan.
-Cam! O rany, Cam! Nie uwierzysz! No, nie uwierzysz no! –zaczęła B po wejściu do mojego pokoju.

_________________________________________________________________________
Jest już rozdział 5, który (gdyby nie Wera) byłby dopiero za tydzień.
Co myślicie? ^^
 xoxo Ola

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

"Zmęczone życiem" Rozdział 4



*perspektywa Blanci*

Czemu ten laluś idzie w naszą stronę?! Swoją drogą ciekawe czego chce. Może dowiemy się czegoś, jak z nim pogadamy. Mam nadzieję, że Camille, znana ze swej uszczypliwości, nie powie niczego głupiego. Dobrze wiem, że nie lubi takich chłopaków, ale cóż, nie wybieramy ludzi, których spotykamy w życiu. Albo gorzej, może ja palnę coś głupiego. Może okazać się, że jest miły i inteligentny. Chociaż nie, zmieniłam zdanie, na pewno jest idiotą. Po prostu lubię oceniać ludzi bez ich głębszego poznania. Już tak mam i się nie zmienię. Mam swoje zasady. Jeżeli ktoś jest taki czy taki, niezgodny z moimi zasadami, to po prostu się z nim nie zadaję. Wydaje mi się, że to ten typ, który pije, pali, przeklina, zachowuje się jak skończony idiota, myśli, że pozjadał wszystkie rozumy, uważa, że jest dorosły i wszystko mu wolno. Może się mylę, ale czas pokaże, jaki jest naprawdę.
-Cześć, Blanca i Camille? Tamte dziewczyny powiedziały mi, że to wy. – wskazał ręką na Amandę i Valery, które patrzyły na niego, jakby miały go zaraz schrupać.
-Jestem Chace. Może pomożecie mi się tu zaaklimatyzować? Pani Moreno powiedziała, że wy mi pomożecie. –powiedział nowy.
-‘Zaklimatyzować’? Skąd taki laluś jak ty zna takie trudne słowa? –syknęła cicho Camille, ale jednak wystarczająco głośno, żeby usłyszał.
-Na jakiej podstawie uważasz, że jestem lalusiem? –odparł.
-Lubię sądzić książkę po okładce.-tym razem już głośniej powiedziała Camille. Awanturę było czuć w powietrzu, a Camille nabierała pewności.
-Sorry, może pogadamy później. Teraz się spieszymy. –powiedziałam Chce’owi
Poszłyśmy na lekcję i do końca dnia nie wymieniłyśmy ani słowa.

*4 godziny później, dom Camille*

-Dziewczyno, coś ty odstawiła?!! Teraz na pewno nas znienawidzi. –krzyknęłam.
-Spokojnie, to tylko jakiś goguś ze Stanów. Nic wielkiego, nie musi nas lubić. –spokojnie odpowiedziała Camille.
-To super, naprawdę świetnie, że tak uważasz, ale ja nie chcę robić sobie wrogów. Zwłaszcza, że jeszcze prawie 2 lata będziemy ze sobą w klasie.- znowu krzyknęłam, tym razem ciszej.
-Jutro pójdziesz go przeprosić i żadnego ale!!!
-Blanca, zwariowałaś?! Nie mam zamiaru go przepraszać, a zwłaszcza dlatego, że nic złego nie zrobiłam! –powiedziała donośnie Cam.
-Bez dyskusji! Jutro to zrobisz. –odparłam chłodno.
Może byłam niemiła, w końcu to moja przyjaciółka, ale naprawdę chcę mieć z nim dobre stosunki. A jak nienawidzi Camille, to nienawidzi też mnie, bo jesteśmy tak jakby w nierozłącznym dwupaku.  Wierzę w nią, da radę to zrobić.

*następnego dnia w szkole*

Cam jeszcze nie przyszła, więc snułam się po szkole sama. Dość intensywnie rozmyślałam, bo zaraz za rogiem wpadłam na jakiegoś chłopaka. Miał w ręku batonika, który po zderzeniu ze mną…mmm…tak jakby uległ małej destrukcji (czyt. Upadł, a jakiś grubas przechodzący obok go zdeptał.)
-O jeju, przepraszam. Odkupię ci batonika. Naprawdę przepraszam. – spojrzałam w górę i zobaczyłam to czego na pewno nie chciałam zobaczyć. To był Chace.
-Luzik, nic się nie stało. Nie musisz kupować batonika. Serio, jest spoko. Fajnie, że wpadłem na taką ślicznotkę. –powiedział i popatrzył na mnie tak, że wszystkie kości automatycznie mi zmiękły. Blanca, dziewczyno, ogarnij się. Chcesz mieć z nim dobre kontakty, ale bez przesady.
-Z tą ślicznotką to przesadzasz, a batonika i tak odkupię. –odparłam bez emocji.
-Słuchaj mam takie pytanie. Czy ta twoja koleżanka, Camille, może…

Ehh, napisałam! Dumna Weronika! Mam nadzieję, że się podoba.
Miałam dodać w sobotę, ale nie wytrzymałam. Czekam na wasze opinie!
Do następnego! ;D
Xoxo
Weronika ;)

sobota, 13 kwietnia 2013

"Zmęczone życiem" Rozdział 3

*perspektywa Camille*

-O mój Boże! Co się stało?! –spanikowana Blanca zbiegła z pośpiechem ze schodów.
-Yy… Spadłam? –odpowiedziałam z uśmiechem.
-Haha… Bardzo śmieszne. Nic Ci się nie stało?
-Nie… Chyba nie. Trochę boli, ale to raczej nic poważnego.
-Mamo? –Blanca niepewnie spojrzała na swoją mamę.
-Nie martw się kochanie. Camille ma rację. To nic poważnego.-odparła pani Rodriguez.
-O rany, Blanca! –krzyknęłam.
-Co?! Co się stało?
-Nie dałaś mi w końcu tej bluzy. –wyszczerzyłam się.
Blanca przewróciła oczami i wróciła na górę po swoją niebieską bluzę.
-Masz. I idź już, bo się spóźnisz na trening cheerleaderek.
-Wyganiasz mnie? –udałam oburzoną.
-Hm… Tak. –odpowiedziała moja przyjaciółka i otworzyła mi drzwi.
-Ej! –zatrzymałam się.
-Co?
-A ty czemu nie idziesz? Przecież trening Twojej drużyny piłkarskiej i trening cheerleaderek zaczyna się o tej samej godzinie.
-Wiem, ale dzisiaj zaczynamy 10 minut później, bo nasza trenerka poszła na zebranie do szkoły jej syna. –odpowiedziała Blanca.
-Aha, spoko. To ja już lecę. Papa! –pożegnałam się i pobiegłam w stronę szkoły.

*2 godziny później*

Weszłam do domu i od razu pobiegłam w stronę kuchni.
-Cześć mamo.
-Cześć kochanie. –przywitała się moja mama –Jak było na treningu?
-Ciężko, ale fajnie. Ćwiczyłyśmy piramidy. –odpowiedziałam biorąc sok z lodówki.
-Camille!
-No co?
-Tyle razy Ci mówiłam, żebyś nie piła prosto z kartonu! To nie kulturalne. –powiedziała mama.
Przewróciłam oczami, odstawiłam sok z powrotem do lodówki, podniosłam z podłogi moją torbę i poszłam na górę do pokoju. Była dopiero 17, więc nie miałam zamiaru jeszcze iść spać.
Miałam dużo czasu, więc postanowiłam nadrobić zaległości w czytaniu. Odwróciłam się w stronę mojej półki na książki i wzięłam pierwszą, która wpadła mi do ręki. „Pretty Little Liars” Sary Shepard. Dostałam tą książkę rok temu na urodziny i jeszcze nie zdążyłam jej przeczytać. Nareszcie mam na to trochę czasu. Usłyszałam dzwonek do drzwi, ale postanowiłam się tym nie przejmować i skupić się za książce.
-Camille! Blanca do Ciebie. –krzyknęła mama.
Westchnęłam. Najwyraźniej nie było mi dane przeczytanie tej książki. Wstałam z łóżka i zaczęłam iść w stronę drzwi. Usłyszałam hałas na schodach i zatrzymałam się. Wiedziałam, że moja przyjaciółka i tak za chwilę wparuje do pokoju.
-O rany, o rany, o rany, o rany!
-Co, co, co, co? –spojrzałam na Blancę zdziwiona.
-Nie uwierzysz! No nie uwierzysz! –moją przyjaciółkę aż roznosiło.
-Okej! Nie podniecaj się tak, tylko powiedz o co chodzi! –złapałam Blancę za ramiona.
-Do naszej szkoły przyjedzie nowy uczeń z wymiany!
-O rany! Na serio? Ale skąd? –teraz ja też byłam podekscytowana.
-Ze Stanów! W sumie, to nie będzie mu tak ciężko, bo język ten sam.
-Tylko kontynent inny. –dokończyłam za moją przyjaciółkę
-Ciekawe czy już widział London Eye, i Big Bena, i…
-Nie rób sobie planów. –przerwałam Blance –I tak Amanda i Valery się nim zajmą… O ile będzie przystojny.

*Następnego dnia*

Siedziałyśmy już z Blancą przed salą nr 13 czekając na historię, kiedy na korytarzu zapanowało poruszenie. Spojrzałyśmy na siebie i od razu wiedziałyśmy, że nowy właśnie dojechał. Kiedy szedł korytarzem odprowadzały go rozmarzone spojrzenia dziewczyn i nie całkiem przyjazny wzrok chłopców. Nowy był wysoki, miał jasnobrązowe włosy i już na pierwszy rzut oka widać było, że lubi ćwiczenia na siłowni. Nie wyglądał jak przypakowany osiłek, ale też nie przypominał słabeusza. Dziewczyny z klasy mojej i Blanci westchnęły kiedy tylko okazało się, że nowy trafił do nas. Wiedziałam już, że to ten typ chłopaka, który wręcz ŻYWI SIĘ uwagą dziewczyn. Nagle zauważyłyśmy, że idzie w naszą stronę…
_______________________________________________________________
Co prawda dopiero o 15, ale rozdział 3 jest. :)
I jak? Okej...?
xoxo Ola

środa, 10 kwietnia 2013

OGŁOSZENIE

Hejka, chciałam was powiadomić o sprawach organizacyjnych. Otóż ustaliłyśmy z Olą, że rozdziały będą dodawane co tydzień. Oprócz tego, żebyśmy dalej pisały opowiadanie, musicie komentować posty. W innym wypadku to wszystko po prostu nie będzie miało sensu. To na tyle. 

Ps. Oglądacie dzisiaj jakieś mecze? ;p

Weronika

wtorek, 9 kwietnia 2013

"Zmęczone życiem" Rozdział 2


                             Rozdział 2
*perspektywa Blanci*

Nie wiem, czy było to po mnie widać, ale cała kotłowałam się ze złości. Jak te podłe żmije mogły tak o niej powiedzieć?! Dobra Blanca, spokojnie, ochłoń. Okej, już wszystko dobrze. Idziemy dalej. Pociągnęłam za sobą Camille i poszłyśmy do sali. Miała jakąś dziwną minę. To nic, zapytam ją o to później. Na razie musimy iść na fizykę, bo nauczycielka urwie nam głowy, jeśli nie zjawimy się na lekcji.

-45 minut później-

-Ej Cammy, co się dzieję? Miałaś jakąś dziwną minę?- zapytałam
-Boże, B, ona tam była! Widziałam ją! Emilly tam była, słyszysz?!- powiedziała
-Matko, C, co ty wygadujesz? Ale niech ci będzie, sprawdźmy to.
Widziałam, jak Camille cała się trzęsie. Mówiła, że to było za tym rogiem. Chwila prawdy. Stanęłyśmy na wprost miejsca, gdzie rzekomo była Emilly. Wtedy nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
-Cammy, hahaha, to, hahaha, plakat, hahaha! To tylko plakat upamiętniający Emilly.
-Bi, ja się naprawdę przestraszyłam! Nie śmiej się!
-Oj Cammy, to jest serio smieszne.
-Obrażam się!
-No daj spokój.
-Ehh, no dobra. Zapomniałam, że nie umiem się na Ciebie obrażać.
-Kocham Cię, ‘siostro’!
-Ja cb też, ‘siostro’!

-kilka godzin później-

-Dziewczynki, chcecie herbatkę?
-Nie, dzięki mamo.
-A może cos do jedzenia?
-Nie, nic nie chcemy, dzięki.
Jejku, czasami naprawdę mam wrażenie, że moja mama jest nadopiekuńcza ponad poziom. Ehh, ale w końcu rodziców się nie wybiera. Za to przyjaciółki tak! Lepszego wyboru niż Cam nie było. Dogadujemy się bez słów.
-Ej bejbe, wiesz…
-Tak, wiem, za pół godziny mnie nie ma. Dawaj tylko tą bluzę i lecę.
-Skąd wiedziałaś, co chcę powiedzieć??
-Zapomniałaś…
-Tak, wiem, telepatia!
-Hahaha!
- Dobra, to lecę, papa!
-Papa!
Camille zbiegała na dół po schodach, gdy nagle usłyszałam, jak ktoś upada i wydaje z siebie tylko ciche : Ssssssss!
 _____________________
I jak? Podoba się? Mam nadzieję, że jest okej. 
Komentujcie!
xoxo
Weronika

"Zmęczone życiem" Rozdział 1


*perspektywa Camilli*

-Błagam, nie zabijaj mnie!-krzyknęła blondwłosa kobieta.
-Muszę, bowiem jesteś…przeklęta!-odparł mężczyzna w czarnym płaszczu i wymierzył pistolet w stronę kobiety.
Westchnęłam i wyłączyłam telewizor. Włoskie opery mydlane jednak nie są moimi ulubionymi programami. Jest czwartek wieczór, Blanca ma trening żeńskiej drużyny piłkarskiej, a w okolicy nikt nie urządza żadnej imprezy. Najwyraźniej wszyscy uczą się na jutrzejszy sprawdzian z angielskiego. Ja, na szczęście, jestem dobra z tego przedmiotu, a akurat ten rozdział jest wyjątkowo łatwy. Poza tym, co to w ogóle za pomysł: robić sprawdzian po trzech tygodniach nauki?! Skoro teraz, 19 września, już mamy sprawdzian, to co będzie 19 stycznia? Dobra, nie ma co marudzić. Skoro mam tyle czasu, wykorzystam go jakoś pożytecznie.
-Mamo! Idę pobiegać!- krzyknęłam zakładając moje ukochane czarne vansy.
-Wróć przed siódmą!-usłyszałam z kuchni.
-Bez przesady, nie będę biegać dwie godziny.-pomyślałam.
Na dworze było ciepło, szczególnie jak na wrzesień. Nałożyłam słuchawki i pobiegłam. Po około dziesięciu minutach zauważyłam po drugiej stronie ulicy Emily, która chodzi ze mną do szkoły. Wyglądała na zdenerwowaną. Zauważyłam, że idzie w stronę przejścia dla pieszych, więc zatrzymałam się, żeby z nią pogadać. Emily wyjęła telefon i ,przechodząc przez ulicę, zaczęła pisać smsa. Wtedy wszystko potoczyło się tak szybko.
Pół godziny później siedziałam z mamą w szpitalu i próbowałam podnieść mamę Emily na duchu, mówiąc, że jej córce na pewno nic nie jest.
-Kto z Was jest rodziną Emily Baker?-spytał lekarz wychodzący z Sali, w której leżała moja koleżanka.
-Ja…-odezwała się nieśmiało pani Baker.
-Rozumiem. W takim razie panią proszę o pozostanie, a panie-lekarz zwrócił się do mnie i mojej mamy-mogą już wracać do domu.
-Ale co z Emily?-spytałam.
-Tej informacji chcę teraz udzielić pani Baker.-odparł lekarz.
-Ale…-zaczęłam
-Chodźmy Camille.-przerwała mi mama.-Jestem pewna, że pani Baker powiadomi Cię o stanie Emily jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.
Wiedziałam, że z moją mamą nie da się kłócić, więc poszłam za nią do samochodu.
Następnego dnia w szkole opowiedziałam Blance o wypadku Emily.
-Co się wtedy wydarzyło?
-Sama chciałabym wiedzieć. Pamiętam tylko Emily, czarny samochód i… i krew. A potem ktoś zadzwonił po karetkę. Ja…-głos mi się zaczął trząść.-Ja nie mogłam się ruszyć.
-No już, spokojnie.-Blanca mnie przytuliła-Wszystko będzie dobrze.
Na lekcji polskiego nauczycielka powiedziała nam coś, przez co przestałam wierzyć, że będzie dobrze.
-Mam dla Was niezwykle smutną wiadomość.-zaczęła-Wasza koleżanka z równoległej klasy, Emily Baker, nie żyje.
Reszta słów nauczycielki już do mnie nie dotarła. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i zachwiałam się.
Gdy otworzyłam oczy, leżałam w gabinecie pielęgniarki, a obok siedziała nauczycielka polskiego i Blanca. Widziałam na ich twarzach przerażenie.
-Obudziła się.-powiedziała pielęgniarka.
-Uch…Co się właściwie stało?-spytałam słabo.
-Zemdlałaś.-odparła kobieta.
-O…-mruknęłam-Dziwne uczucie.
Kiedy wychodziłam z Blancą z gabinetu pielęgniarki, zauważyłam szkolną „diwę” Amandę i jej przyjaciółkę Valery. Rozmawiały o czymś z taką radością, że nie mogłam się powstrzymać i specjalnie chciałam przejść obok tej dwójki, żeby usłyszeć o czym rozmawiają. Widać odzywa się moja gorsza strona…
-Mówię Ci, będzie niesamowicie!-ekscytowała się Amanda-Rodziców nie będzie cały weekend, więc zdążę nawet posprzątać po imprezie i może nic nie zauważą.
-Już się nie mogę doczekać.-pisnęła Valery.
Nie mogłam w to uwierzyć. Te dwie planowały kolejną imprezę akurat teraz, kiedy zginęła Emily. Żadnego współczucia albo chociaż taktu. Spojrzałam na Blancę i wiedziałam, że moja przyjaciółka myśli to samo.
-Amanda!-zaczepiłam dziewczynę-Jak możesz organizować jakieś imprezy akurat teraz?
-Słucham? A dlaczego mam to przekładać?
-Chociażby dlatego, że teraz powinniśmy być w żałobie!-odparła Blanca
-W jakiej żałobie? O co Wam w ogóle chodzi?-spytała Amanda
-Nie wiesz o śmierci Emily?-teraz to ja byłam zdezorientowana
-Aaaa...To…-przewróciła oczami- I tak by nie była zaproszona.
Wytrzeszczyłam na nią oczy. Jak mogła mówić coś takiego o Emily? Szczególnie po jej śmierci? Gdyby nie to, że zadzwonił dzwonek, a nauczycielka kazała nam iść już do klasy, prawdopodobnie rzuciłabym się na tę jędzę. Popularność nie powinna wpływać na czyjąś inteligencję. To właściwie logiczne, bo te dwie rzeczy mają ze sobą niewiele wspólnego. U Amandy jest zupełnie na odwrót. Im popularniejsza jest w naszej szkole, tym niższe ma IQ. Valery nigdy nie należała do klasowych mądrali, więc jej już nie da się pomóc… Idąc do klasy spojrzałam na koniec korytarza, gdzie Emily zawsze spędzała przerwy. Nagle zesztywniałam. Wśród uczniów niechętnie wlokących się do klasy zobaczyłam twarz Emily. Uśmiechała się i wyglądała naprawdę pięknie. Czy to naprawdę ona? Bo raczej nie duch… Prawda?
________________________________________
Przebrnęliście? ^^ Wiem, że miałam dodać dopiero za jakiś czas, ale...mam takie dobre serce, że nie wytrzymałam :D.
Jak myślicie, co zobaczyła Camille?
Do następnego wpisu...

xoxo Ola


"Zmęczone życiem" Prolog


Życie nie zawsze jest takie, jakie je sobie wymarzyliśmy. Zdarza się, że przez jakiś czas wszystko jest idealne, jesteś najpopularniejsza w szkole, wszyscy chłopcy za Tobą szaleją i myślisz sobie „Marzenia się spełniają”, a tydzień później nikt nie zwraca na Ciebie uwagi. Czasami wszystko się kończy z Twojej winy, a czasami „pomagają” Ci inni. W świecie perfekcji wystarczy jeden fałszywy ruch, jedno niewłaściwe słowo i jesteś na dnie.
Jest też ten zwykły świat, w którym ludzie nikogo nie udają, nie starają się być idealni… i nic z tego nie mają. Wręcz przeciwnie. Są dyskryminowani przez Perfekcyjnych, którzy i tak prędzej czy później zasilają szeregi Normalnych.
Pozostaje pytanie: Kim ja jestem? Albo raczej „Kim POWINIENEM być?”
_______________________________________
I jak? Bardzo źle? :D Pierwszy rozdział postaram się dodać jeszcze dzisiaj, a jak Werka się spręży, to niedługo pojawi się też drugi. 
Jak myślicie, o czym będzie opowiadanie?

xoxo Ola


Hej x2

Nie za bardzo umiemy zaczynać takie posty... To może zaczniemy od tego, że nazywamy się Ola i Weronika. Obie mamy 14 lat (rocznikowo :D) i chodzimy razem do klasy. Aktualnie piszemy razem taki jakby cykl opowiadań. W pewnym stopniu będziemy czerpać inspirację z naszego życia, ale to nie będzie pamiętnik. 

Wybaczcie nam wszelkie niedociągnięcia i błędy, będziemy starać się jak tylko możęmy. Nie mamy pojęcia, co dalej napisać, więc to na tyle. Zachęcamy do czytania i komentowania!


xoxo Ola i Weronika