*perspektywa Camille*
Weszłam do szkoły i rozejrzałam się. No nie! Zauważyłam
Blancę gadającą z tym palantem. Zaczęłam prawie biec w ich stronę, bo dlaczego
ma się dziewczyna męczyć?
-Słuchaj mam takie pytanie. Czy ta Twoja koleżanka, Camille, może… –na dźwięk mojego imienia zwolniłam.
-No co z nią? –ponagliła Chace’a Blanca.
-Ma chłopaka? –wyszczerzył się Chace
-Co??? –moja przyjaciółka wytrzeszczyła oczy.
-Bo wiesz… Ja lubię takie niedostępne dziewczyny.
-Słucham?! Człowieku, co jest z Tobą nie tak?!
-Zgadzam się z przedmówczynią… -podeszłam do nich, nie dając dojść do głosu Blance, która już nabierała powietrza.
-No, skoro jesteśmy już w komplecie, zacznijmy operację „Zaaklimatyzowanie” –zatarł ręce Fitz.
Spojrzałam na niego jak na idiotę, którym zresztą był. Zatkało mnie. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. No co za typ!
-Cam… -spojrzała na mnie Blanca- Pamiętasz o czym wczoraj gadałyśmy?
-O Boże…. –skrzywiłam się- Muszę?
-Tak!
-Chace… -zwróciłam się do Fitza
-Słucham uważnie.
-Prz… Prze… Eh… -westchnęłam- Przepraszam za to co wczoraj powiedziałam.
-W sumie… Chyba mogę Ci wybaczyć.
Gdyby tylko wzrok mógł zabijać… Byłoby o jednego debila mniej na świecie.
-Ale mam warunek. –dodał.
-Niby jaki?! –zacisnęłam zęby.
-Dasz się zaprosić na randkę. –wyszczerzył się.
-W życiu! –prychnęłam.- B, proszę zabierz mnie stąd, bo zabiję.
Blanca westchnęła, wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła przed drzwi klasy. Do końca dnia starałyśmy się unikać Chace’a, co było trudne, bo jesteśmy w tej samej klasie. Widziałam jak flirtował z prawie każdą dziewczyną, a one wszystkie tylko machały rzęsami, poprawiały włosy i chichotały po każdym jego słowie. Czym one się tak podniecają?! Jak KOMUKOLWIEK może podobać się takie…coś?!
-Słuchaj mam takie pytanie. Czy ta Twoja koleżanka, Camille, może… –na dźwięk mojego imienia zwolniłam.
-No co z nią? –ponagliła Chace’a Blanca.
-Ma chłopaka? –wyszczerzył się Chace
-Co??? –moja przyjaciółka wytrzeszczyła oczy.
-Bo wiesz… Ja lubię takie niedostępne dziewczyny.
-Słucham?! Człowieku, co jest z Tobą nie tak?!
-Zgadzam się z przedmówczynią… -podeszłam do nich, nie dając dojść do głosu Blance, która już nabierała powietrza.
-No, skoro jesteśmy już w komplecie, zacznijmy operację „Zaaklimatyzowanie” –zatarł ręce Fitz.
Spojrzałam na niego jak na idiotę, którym zresztą był. Zatkało mnie. Po prostu nie wiedziałam co powiedzieć. No co za typ!
-Cam… -spojrzała na mnie Blanca- Pamiętasz o czym wczoraj gadałyśmy?
-O Boże…. –skrzywiłam się- Muszę?
-Tak!
-Chace… -zwróciłam się do Fitza
-Słucham uważnie.
-Prz… Prze… Eh… -westchnęłam- Przepraszam za to co wczoraj powiedziałam.
-W sumie… Chyba mogę Ci wybaczyć.
Gdyby tylko wzrok mógł zabijać… Byłoby o jednego debila mniej na świecie.
-Ale mam warunek. –dodał.
-Niby jaki?! –zacisnęłam zęby.
-Dasz się zaprosić na randkę. –wyszczerzył się.
-W życiu! –prychnęłam.- B, proszę zabierz mnie stąd, bo zabiję.
Blanca westchnęła, wzięła mnie pod rękę i zaprowadziła przed drzwi klasy. Do końca dnia starałyśmy się unikać Chace’a, co było trudne, bo jesteśmy w tej samej klasie. Widziałam jak flirtował z prawie każdą dziewczyną, a one wszystkie tylko machały rzęsami, poprawiały włosy i chichotały po każdym jego słowie. Czym one się tak podniecają?! Jak KOMUKOLWIEK może podobać się takie…coś?!
-Nie zapomnij wejść na skype. –przypomniałam Blance, kiedy
żegnałyśmy się po szkole.
-Jasne, jasne. Przypomnij mi, w jakie dni masz treningi cheerleaderek?
-Mówiłam Ci już tyle razy, B. We wtorki i czwartki. Te same dni, w które ty masz piłkę.
-Okej. Pomyśl tylko: już jutro piątek, Cam. –uśmiechnęła się Blanca.
-Wieem… Nareszcie. Dobra, ja lece, bo już 14:45, a ja muszę jeszcze zostawić w domu plecak przed treningiem. Papa! –pożegnałam się z przyjaciółką i pobiegłam w stronę domu.
-Jasne, jasne. Przypomnij mi, w jakie dni masz treningi cheerleaderek?
-Mówiłam Ci już tyle razy, B. We wtorki i czwartki. Te same dni, w które ty masz piłkę.
-Okej. Pomyśl tylko: już jutro piątek, Cam. –uśmiechnęła się Blanca.
-Wieem… Nareszcie. Dobra, ja lece, bo już 14:45, a ja muszę jeszcze zostawić w domu plecak przed treningiem. Papa! –pożegnałam się z przyjaciółką i pobiegłam w stronę domu.
*po treningu (czyli tak ok. 17)*
Wróciłam do domu, przywitałam się z mamą, wzięłam sok z
lodówki i poszłam do pokoju. Po zamknięciu za sobą drzwi, od razu poleciałam
włączyć skype’a.
-Tęskniłam za Tobą, kotku. –przywitała mnie Blanca.
-No jasne, kochanie. W końcu nie widziałyśmy się już od ok.10 minut. –roześmiałam się.
Gadałyśmy tak aż do 22 (zrobiłyśmy razem pracę domową, wybrałyśmy ciuchy na jutro i po prostu pogadałyśmy). Potem musiałyśmy się rozłączyć, bo nasze mamy już kazały nam iść się umyć, żeby ich potem nie budzić. Położyłam się do łóżka i zaczęłam rozmyślać. Jak co noc, koniecznie musiałam przemyśleć cały dzień od nowa. W końcu zasnęłam.
-Tęskniłam za Tobą, kotku. –przywitała mnie Blanca.
-No jasne, kochanie. W końcu nie widziałyśmy się już od ok.10 minut. –roześmiałam się.
Gadałyśmy tak aż do 22 (zrobiłyśmy razem pracę domową, wybrałyśmy ciuchy na jutro i po prostu pogadałyśmy). Potem musiałyśmy się rozłączyć, bo nasze mamy już kazały nam iść się umyć, żeby ich potem nie budzić. Położyłam się do łóżka i zaczęłam rozmyślać. Jak co noc, koniecznie musiałam przemyśleć cały dzień od nowa. W końcu zasnęłam.
*tydzień później (i parę godzin tak, żeby był piątek ^^)*
-Tęskniłem za Tobą, wiesz? –Chace objął mnie ramieniem.
-Człowieku, odczep się wreszcie ode mnie. –strząchnęłam jego rękę.
-Nie mogę. Widzę jak na mnie patrzysz. Widzę, że mnie pragniesz.
Jęknęłam. Czy on nie mógł się doczepić do KTÓREJKOLWIEK innej dziewczyny? Przecież ma tyle adoratorek, które oddałyby wszystko za jedną randkę z Chacem Fitzem. Przykład? Amanda Harrington, Valery McCartney… Wzięłam głęboki wdech, zacisnęłam zęby i poszłam do sali.
-Dzień dobry. –przywitała się z nami pani Moreno.
-Dzieeeń dooobryyy –odpowiedzieliśmy chórem.
-Zbliża się już koniec września. Ci z Was, którzy nie wybrali jeszcze żadnych zajęć dodatkowych, powinni to niezwłocznie zrobić. –zaczęła nauczycielka.
Ja, Blan, wszystkie cheerleaderki oraz obie drużyny piłki nożnej (męska i damska) mieliśmy to już z głowy. Na szczęście!
-Dobrze, a teraz zajmijmy się hiszpańskim. Kto chce przyjść do odpowiedzi? –spytała pani Moreno uśmiechając się złowieszczo.
-Człowieku, odczep się wreszcie ode mnie. –strząchnęłam jego rękę.
-Nie mogę. Widzę jak na mnie patrzysz. Widzę, że mnie pragniesz.
Jęknęłam. Czy on nie mógł się doczepić do KTÓREJKOLWIEK innej dziewczyny? Przecież ma tyle adoratorek, które oddałyby wszystko za jedną randkę z Chacem Fitzem. Przykład? Amanda Harrington, Valery McCartney… Wzięłam głęboki wdech, zacisnęłam zęby i poszłam do sali.
-Dzień dobry. –przywitała się z nami pani Moreno.
-Dzieeeń dooobryyy –odpowiedzieliśmy chórem.
-Zbliża się już koniec września. Ci z Was, którzy nie wybrali jeszcze żadnych zajęć dodatkowych, powinni to niezwłocznie zrobić. –zaczęła nauczycielka.
Ja, Blan, wszystkie cheerleaderki oraz obie drużyny piłki nożnej (męska i damska) mieliśmy to już z głowy. Na szczęście!
-Dobrze, a teraz zajmijmy się hiszpańskim. Kto chce przyjść do odpowiedzi? –spytała pani Moreno uśmiechając się złowieszczo.
*ok.45 minut później*
-No, kotku, to jakie zajęcia wybierasz? –spytał Chace
zachodząc mnie od tyłu.
-Po pierwsze –zaczęłam, obracając się w jego stronę- nie mów tak do mnie… To jest dziwne, wiesz? Po drugie, ja już na początku września wybrałam zajęcia. Jestem cheerleaderką.
-A powiedzieć Ci jakie zajęcia JA wybieram?
-Nie! Proszę… -skrzywiłam się.
-Jak ja lubię, kiedy tak się ze mną droczysz. Gitara! –uśmiechnął się z dumą.
-Naprawdę? To niesamowite! Ja taaak lubię gitarzystów.
-Serio? –wytrzeszczył oczy.
-Nie.
Na szczęście zadzwonił dzwonek i nie musiałam już kontynuować tej durnej rozmowy. Na następnej lekcji mieliśmy biologię. Jak ja jej nie znoszę! Przecież. Ona. Jest. Bez. Sensu. Co mnie obchodzi struktura czegośtam, albo to, jak rozmnaża się mech?!
-Po pierwsze –zaczęłam, obracając się w jego stronę- nie mów tak do mnie… To jest dziwne, wiesz? Po drugie, ja już na początku września wybrałam zajęcia. Jestem cheerleaderką.
-A powiedzieć Ci jakie zajęcia JA wybieram?
-Nie! Proszę… -skrzywiłam się.
-Jak ja lubię, kiedy tak się ze mną droczysz. Gitara! –uśmiechnął się z dumą.
-Naprawdę? To niesamowite! Ja taaak lubię gitarzystów.
-Serio? –wytrzeszczył oczy.
-Nie.
Na szczęście zadzwonił dzwonek i nie musiałam już kontynuować tej durnej rozmowy. Na następnej lekcji mieliśmy biologię. Jak ja jej nie znoszę! Przecież. Ona. Jest. Bez. Sensu. Co mnie obchodzi struktura czegośtam, albo to, jak rozmnaża się mech?!
*po lekcjach, już w domu*
Był piątek, dopiero 14, a Blan
musiała dłużej zostać w szkole, bo trenerka miała do niej jakąś sprawę.
Postanowiłam nadrobić zaległości w czytaniu (albo chociaż spróbować to zrobić).
Odwróciłam się w stronę mojej półki na książki i wzięłam pierwszą, która wpadła
mi do ręki. „Pretty Little Liars” Sary Shepard. Znowu. Ostatnio próbowałam ją
przeczytać… Hm… Ponad tydzień temu. Położyłam się na łóżku i otworzyłam
książkę. Byłam na 5-tej stronie, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Camille! Blanca do Ciebie! –krzyknęła moja mama z dołu.
-Caaaam! O Boże, o Boże! Caaaam! –usłyszałam moją przyjaciółkę wbiegającą po schodach i wrzeszczącą jakby ją ktoś podpalał.
Westchnęłam, odłożyłam książkę na półkę i przygotowałam się na przybycie Blan.
-Cam! O rany, Cam! Nie uwierzysz! No, nie uwierzysz no! –zaczęła B po wejściu do mojego pokoju.
-Camille! Blanca do Ciebie! –krzyknęła moja mama z dołu.
-Caaaam! O Boże, o Boże! Caaaam! –usłyszałam moją przyjaciółkę wbiegającą po schodach i wrzeszczącą jakby ją ktoś podpalał.
Westchnęłam, odłożyłam książkę na półkę i przygotowałam się na przybycie Blan.
-Cam! O rany, Cam! Nie uwierzysz! No, nie uwierzysz no! –zaczęła B po wejściu do mojego pokoju.
_________________________________________________________________________
Jest już rozdział 5, który (gdyby nie Wera) byłby dopiero za tydzień.
Co myślicie? ^^
xoxo Ola