Dalej...

wtorek, 9 kwietnia 2013

"Zmęczone życiem" Rozdział 1


*perspektywa Camilli*

-Błagam, nie zabijaj mnie!-krzyknęła blondwłosa kobieta.
-Muszę, bowiem jesteś…przeklęta!-odparł mężczyzna w czarnym płaszczu i wymierzył pistolet w stronę kobiety.
Westchnęłam i wyłączyłam telewizor. Włoskie opery mydlane jednak nie są moimi ulubionymi programami. Jest czwartek wieczór, Blanca ma trening żeńskiej drużyny piłkarskiej, a w okolicy nikt nie urządza żadnej imprezy. Najwyraźniej wszyscy uczą się na jutrzejszy sprawdzian z angielskiego. Ja, na szczęście, jestem dobra z tego przedmiotu, a akurat ten rozdział jest wyjątkowo łatwy. Poza tym, co to w ogóle za pomysł: robić sprawdzian po trzech tygodniach nauki?! Skoro teraz, 19 września, już mamy sprawdzian, to co będzie 19 stycznia? Dobra, nie ma co marudzić. Skoro mam tyle czasu, wykorzystam go jakoś pożytecznie.
-Mamo! Idę pobiegać!- krzyknęłam zakładając moje ukochane czarne vansy.
-Wróć przed siódmą!-usłyszałam z kuchni.
-Bez przesady, nie będę biegać dwie godziny.-pomyślałam.
Na dworze było ciepło, szczególnie jak na wrzesień. Nałożyłam słuchawki i pobiegłam. Po około dziesięciu minutach zauważyłam po drugiej stronie ulicy Emily, która chodzi ze mną do szkoły. Wyglądała na zdenerwowaną. Zauważyłam, że idzie w stronę przejścia dla pieszych, więc zatrzymałam się, żeby z nią pogadać. Emily wyjęła telefon i ,przechodząc przez ulicę, zaczęła pisać smsa. Wtedy wszystko potoczyło się tak szybko.
Pół godziny później siedziałam z mamą w szpitalu i próbowałam podnieść mamę Emily na duchu, mówiąc, że jej córce na pewno nic nie jest.
-Kto z Was jest rodziną Emily Baker?-spytał lekarz wychodzący z Sali, w której leżała moja koleżanka.
-Ja…-odezwała się nieśmiało pani Baker.
-Rozumiem. W takim razie panią proszę o pozostanie, a panie-lekarz zwrócił się do mnie i mojej mamy-mogą już wracać do domu.
-Ale co z Emily?-spytałam.
-Tej informacji chcę teraz udzielić pani Baker.-odparł lekarz.
-Ale…-zaczęłam
-Chodźmy Camille.-przerwała mi mama.-Jestem pewna, że pani Baker powiadomi Cię o stanie Emily jeśli tylko zajdzie taka potrzeba.
Wiedziałam, że z moją mamą nie da się kłócić, więc poszłam za nią do samochodu.
Następnego dnia w szkole opowiedziałam Blance o wypadku Emily.
-Co się wtedy wydarzyło?
-Sama chciałabym wiedzieć. Pamiętam tylko Emily, czarny samochód i… i krew. A potem ktoś zadzwonił po karetkę. Ja…-głos mi się zaczął trząść.-Ja nie mogłam się ruszyć.
-No już, spokojnie.-Blanca mnie przytuliła-Wszystko będzie dobrze.
Na lekcji polskiego nauczycielka powiedziała nam coś, przez co przestałam wierzyć, że będzie dobrze.
-Mam dla Was niezwykle smutną wiadomość.-zaczęła-Wasza koleżanka z równoległej klasy, Emily Baker, nie żyje.
Reszta słów nauczycielki już do mnie nie dotarła. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i zachwiałam się.
Gdy otworzyłam oczy, leżałam w gabinecie pielęgniarki, a obok siedziała nauczycielka polskiego i Blanca. Widziałam na ich twarzach przerażenie.
-Obudziła się.-powiedziała pielęgniarka.
-Uch…Co się właściwie stało?-spytałam słabo.
-Zemdlałaś.-odparła kobieta.
-O…-mruknęłam-Dziwne uczucie.
Kiedy wychodziłam z Blancą z gabinetu pielęgniarki, zauważyłam szkolną „diwę” Amandę i jej przyjaciółkę Valery. Rozmawiały o czymś z taką radością, że nie mogłam się powstrzymać i specjalnie chciałam przejść obok tej dwójki, żeby usłyszeć o czym rozmawiają. Widać odzywa się moja gorsza strona…
-Mówię Ci, będzie niesamowicie!-ekscytowała się Amanda-Rodziców nie będzie cały weekend, więc zdążę nawet posprzątać po imprezie i może nic nie zauważą.
-Już się nie mogę doczekać.-pisnęła Valery.
Nie mogłam w to uwierzyć. Te dwie planowały kolejną imprezę akurat teraz, kiedy zginęła Emily. Żadnego współczucia albo chociaż taktu. Spojrzałam na Blancę i wiedziałam, że moja przyjaciółka myśli to samo.
-Amanda!-zaczepiłam dziewczynę-Jak możesz organizować jakieś imprezy akurat teraz?
-Słucham? A dlaczego mam to przekładać?
-Chociażby dlatego, że teraz powinniśmy być w żałobie!-odparła Blanca
-W jakiej żałobie? O co Wam w ogóle chodzi?-spytała Amanda
-Nie wiesz o śmierci Emily?-teraz to ja byłam zdezorientowana
-Aaaa...To…-przewróciła oczami- I tak by nie była zaproszona.
Wytrzeszczyłam na nią oczy. Jak mogła mówić coś takiego o Emily? Szczególnie po jej śmierci? Gdyby nie to, że zadzwonił dzwonek, a nauczycielka kazała nam iść już do klasy, prawdopodobnie rzuciłabym się na tę jędzę. Popularność nie powinna wpływać na czyjąś inteligencję. To właściwie logiczne, bo te dwie rzeczy mają ze sobą niewiele wspólnego. U Amandy jest zupełnie na odwrót. Im popularniejsza jest w naszej szkole, tym niższe ma IQ. Valery nigdy nie należała do klasowych mądrali, więc jej już nie da się pomóc… Idąc do klasy spojrzałam na koniec korytarza, gdzie Emily zawsze spędzała przerwy. Nagle zesztywniałam. Wśród uczniów niechętnie wlokących się do klasy zobaczyłam twarz Emily. Uśmiechała się i wyglądała naprawdę pięknie. Czy to naprawdę ona? Bo raczej nie duch… Prawda?
________________________________________
Przebrnęliście? ^^ Wiem, że miałam dodać dopiero za jakiś czas, ale...mam takie dobre serce, że nie wytrzymałam :D.
Jak myślicie, co zobaczyła Camille?
Do następnego wpisu...

xoxo Ola


2 komentarze: